Zamiast do szkoły, pojechaliśmy dziś na salony maturzystów do Krakowa. Tylko dzięki temu poniedziałek okazał się znośny. Traktuję to troszeczkę jako przedłużony weekend, ponieważ poza obowiązkowymi wykładami (w liczbie jeden) pozostawiono nas samym sobie.
Jak dla mnie zdecydowanie zbyt duże zagęszczenie człowieka na metr kwadratowy. |
Zebrałam dwa, może trzy kilogramy informatorów maturalnych - teraz trzeba tylko znaleźć czas, aby to wszystko przejżeć. W sumie ostatecznej decyzji w sprawie uczelni (a nawet - o zgrozo!) kierunku jeszcze nie podjęłam.
A okres choroby, zamiast czasem na zastanowienie się i odpowiedzenie sobie na pytanie 'co dalej?', stał się dla mnie tylko pretekstem po ponownego obejrzenia "Przeminęło z wiatrem"...
Te zdjęcia robią wrażenie ;) Szkoda, ze u mnie nie ma takiej uczelni ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie w wolnej chwili :)