Oto dzień, by podsumować wszystkie swoje osiągnięcia, dopiąć na ostatni guzik niezakończone sprawy i iść świętować Nowy Rok. Tanecznym krokiem przejść do kolejnego etapu.
Rok temu obiecałam sobie, że skończę z noworocznymi postanowieniami i nie będę niczego specjalnego wymagała od roku 2010. I taki właśnie był - ani dobry, ani zły. Zupełnie bez właściwości.
W styczniu serce mocniej zabiło, ale szybko zgasło. Na wiosnę kilka pamiętnych osiemnastek, koniec czerwca chcę wymazać z pamięci (ale nauczkę zachować). Wakacje bardzo samotne, zbyt poważne, niewykorzystane. Wieczory spędzone w łóżku z Radiową Jedynką, zamiast wśród ludzi. Wrzesień był miesiącem narzekania - i to nie tylko w moim wykonaniu. Z milszych rzeczy: klasowa wycieczka do Włoch, kameralne spotkania przy piwie, niekończące się rozmowy o Harry'm Potter'rze z B. i K. oraz wesele kuzynki, którego konsekwencje odczuwam do tej pory. No bo przecież gdyby nie ono, to nie poznałabym R. A gdybym nie poznała R., to S. i W. także..., a tegoroczny Sylwester spędziłabym w zupełnie innym towarzystwie. Lista rzeczy, które próbowałam pierwszy raz powiększyła się o wolontariat w szpitalu, picie martini ze spritem, ukończenie kursu pierwszej pomocy oraz wypuszczenie się w szpilkach na odcinek dłuższy, niż kilometr. Koniec grudnia pod znakiem imprez. Próbowałam odbić sobie wakacje i chyba trochę mi się udało.
Postanowienia noworoczne? Dobrze zdać maturę i dostać się na wymarzone studia. W wakacje zmienić otoczenie, zaliczyć jakiś festiwal lub dwa i zrobić prawo jazdy. Poza tym kontynuować znajomości zawarte w drugiej połowie tego roku.
A czego Wam życzyć? Najlepiej spełnienia marzeń, bo to czyni człowieka najszczęśliwszym.
|
Dla Was. Mam nadzieję, że przeżyjecie mój koszmarny charakter pisma :) |
Ach, no i nie ma co zaprzeczać - Sylwester wymaga nieco więcej planowania, niż przeciętne wieczorne wyjście. I nie będę ukrywać, że i mnie dotyczy odwieczny problem ponad połowy populacji związany ze strojem. Znacie to? Otwieracie szafę i... - no właśnie. Wbrew pozorom kameralne domówki wymagają jeszcze więcej inwencji i wyczucia smaku w tworzeniu kreacji, niż największa impreza w mieście, o której wszyscy mówią już od dwóch miesięcy, a z której ostatecznie zrezygnowałam, bo "wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna" - no, dokończcie sami.
W każdym razie kiedy zegar wybije dwunastą, wypowiedzcie życzenie, pocałujcie najprzystojniejszego chłopaka tego wieczoru (lepszej okazji może już nie być, a jak wszystkie wiemy, Sylwester rządzi się swoimi prawami) i tańczcie, tańczcie, tańczcie, aż do utraty tchu. Jakkolwiek jednak zdecydujecie się powitać Nowy Rok, po prostu musicie zostać dłużej niż do północy, Kopciuszki. Na pewno nie zgubicie pantofelka, a nawet jeśli, to nie próbujcie uciekać. Przywitajcie Nowy Rok z uśmiechem i rozpocznijcie go jako całkiem nowa i jeszcze lepsza osoba.